Las na talerzu, czyli smażone kwiaty leszczyny

Wariacje w kuchni to od zawsze moja ulubiona dyscyplina sportu. W młodości gdy gotować zaczęłam, a sklepy pustkami świeciły robiłam sobie wyzwania. Jak połączyć to, co jednak w kuchni masz, (bo przecież zawsze coś jest, by potrawa powstała. Wierzcie czasem nie było wiele. Lubiłam także zaskakiwać znajomych, a nawet banialuki opowiadać, że potrawa wymyślona z jakiegoś egzotycznego kraju pochodzi. Przez 18 byłam stewardessą w PLL LOT, a to oznaczało możliwość podróżowania i z różnych garów wyjadania dziwności tego świata. Powrót do domu wiązał się z przygotowaniem potrawy dla przyjaciół z danego kraju. Troszkę tak, by śmiesznie przy tym było. Gdy po powrocie z Chin mięso w 5 smakach przygotowywałam, to oczywiście z najdłuższym makaronem, jaki w Pekinie udało mi się kupić. Oczywiście potrawę należało jeść pałeczkami, bo przecież w knajpach w Pekinie inaczej nie można. Bałach, ale zabawy i śmiechu na cały wieczór wystarczyło. Pod koniec lat 80, to naprawdę robiło wrażenie. Polska wtedy szara i nijaka była.

Potem na ziemi wylądowałam a dokładnie na Mazurach, które kocham, bo też i większość wakacji mojego dzieciństwa tu spędzałam. Ciekawość krain na podrepcza leśne zmieniłam, spokój i siłę lasu ceniąc coraz bardziej. Tradycja i sposób gotowania jednak został. To i las na talerzu pojawić się musiał.

Wprawdzie to dopiero 10 lutego, ale wszystkim już do wiosny śpieszno. Żurawie zlatują powoli i już zaczynają rozbrzmiewać, co dnie żywszymi czyni. No i człekom chce się już natury skubnąć.

Dziś zatem kwiaty leszczyny na talerzu wylądowały. Takie smażone w tempurze. Pierwszy raz je przyrządzałam lecz na pewno nie ostatni. Ja podałam w formie sałatki w towarzystwie sałaty lodowej i ubiegłorocznych pomidorów w oleju. Do tego był gęsty dresing czosnkowy położony, bo na talerzu znalazły się również chipsy ziemniaczane home made, a dresing wspaniale łączył obie potrawy.

Najpierw zebrałam, potem zrobiłam, a dopiero na końcu o nich poczytałam.

Kwiaty męskie leszczyny – Flos Corylibogate w: pyłek, flawonoidy, alantoinę, triterpeny i fitosterolepolecane w leczeniu przerostu gruczołu krokowego,stanów zapalnych układu moczowego, gardłai zaburzeń okresu przekwitania oraz pokwitania.Trądzik powstały w wyniku zaburzeń hormonalnych u młodych dziewcząt można leczyć mieszając kwiaty leszczyny z kwiatami tarniny, nagietka, zielem pokrzywy i korzenia wilżyny (równe proporcje).Taka mieszanka działa odtruwająco, przeciwzapalnie, moczopędnie, wzmacniająco, uszczelnia naczynia krwionośne, zmniejsza procesy rogo wacenia naskórka i mieszków włosowych i łagodnie odkaża układ moczowy.Zapobiega także powstawaniu kamicy moczowej.Uspokaja, poprawia samopoczucie, usuwa depresję.Napar z kwiatów leszczyny można podawać niemowlętom przy kaszlu i zapaleniu gardła oraz oskrzeli (osłodzić sokiem owocowym) w ilości 1-2 łyżeczek 3-4 razy dziennie.”

Triterpeny- ło matko, jak to wybrzmiewa?! I co teraz z nami będzie?

Ano nic nie było, żyjemy i mamy się dobrze! Przepisu tu za wiele nie będzie, bo w zasadzie do tempury się ogranicza.

Ja tyle samo mąki, co wody zimnej daję, do tego jajko i przyprawy. Te ostatnie bardzo ważne, bo kwiaty mają lekko orzechowy posmak, ale bardzo delikatny zatem towarzystwo przypraw, które mu charakteru nadadzą niezbędne. I tu jeszcze jedna ważna uwaga: po zrobieniu tempury wsadźcie ją do lodówki, by się mocno schłodziła. To chrupkości potem dodaje, a to potem mocny potrawy atut. Pozostaje już tylko na olej wrzucić i usmażyć. Dajcie masła klarowanego do smażenia, bo i smak i kolor poprawi.



Ps Gdy smażyć będziecie, nie gadajcie przez telefon ze znajomymi jak ja, bo się za mocno przysmażą co poniektóre 🙂