Turecki chlebek bazlama ze smażonym boczniakiem

Wszelkie podpłomykowate i zewnętrzne skrawki z pizzy to moje ulubione przysmaki. Siedząc na Mazurach na lasu skraju, muszę je sobie sama serwować, bo to nie Warszawa, gdzie wystarczy do knajpy się udać i wszystko pod nos podstawią. Wygoda wtedy wprawdzie jest, ale zabawy więcej w domu, szczególnie, gdy się na żywym ogniu gotuje i z ogniem gada podczas gotowania. Nie śmiejcie, w każdym zabobonie ziarnko prawdy ukryte. Ogień żywy swój rozum ma i swoje sympatie. Lepiej z nim w zgodzie żyć, a i podlizać się nie zaszkodzi. 😉

Tureckie bazlamy są jak worki, do których nawrzucać, co się chce można. warto zatem się nauczyć, bo na pikniki doskonałe.

U mnie dziś bazlama z polskim nadzieniem tj sałatą lodową i z duszonymi na odrobinie masła klarowanego boczniakami , no i ciupinką mozzarelli do sklejenia, a potem wszystko polane olejem rydzowym ze świeżą trybułą i czosnkiem zmieszanym.

No to jadziem panie Zielonka z „tom tureckom hecom”:

Ciasto:

Tym razem dokładnie będzie, a nie jak zwykle na oko, bo z ciastami żartów nie ma.

10 gr suchych drożdży ( zawsze je mam na podorędziu, nie psują się i mniej pachną)

20gr cukru pudru, by drożdże usatysfakcjonować

1,5 szklanki ciepłej wody

1,5 szklanki ciepłego mleka

840 gr mąki

8 gr soli

No to do roboty:

  1. Mieszamy drożdże, cukier, wodę i mleko
  2. Dodajemy mąkę i sól i tu się wakacje kończą. No sorry, tak wyrobić trzeba, by ciasto miękkie było, ale od ręki odchodziło. Z ciastami drożdżowymi już tak jest. powiadali nie darmo drzewiej:
    „Najprzód trza było młodzie nastawić Potym musiało się wyruchać i pod ścierkum. Potym ciasto się żygnało i do nagrzanego piekarnika- ryms.
  3. Czyli jak dawniej bywało, jakieś 40 minut ciasto rosnąć przykryte musi. A my winka czerwonego napić się tu możemy, jak na profesjonalnego kucharza przystało 🙂
  4. Teraz czas na składanie, najpierw w misce, potem na stolnicy. Składamy ciasto do środka, jak koszule po prasowaniu. Wiele razy, by powietrza nałapało.
  5. Robimy gruby wałek, który podzielić na dwie cześci trzeba, a potem każdą na 5. Z tej mąki ilości wychodzi jakieś 10 chlebków.
  6. I a piać od nowa Polska Ludowa składanie zaczynamy, aż do kuki uformowania.
  7. Kuleczki posypać mąką i folią przykryć, by do niej się nie przykleiły. Jedną rozciągnąć w kółeczko wałkiem należy do jakiś 3 mm
  8. Na rozgrzaną patelnie o grubym dnie położyć i piec często na drugą stronę obracając. W pewnym momencie magicznie brzuszki w nich rosną, potem wprawdzie opadną ale chlebki fajną miękką i elastyczność zachowają. Nam równie magicznie po zjedzeniu brzuszki urosną, bo dobre diabelstwo. 🙂
  9. I tak po kolej wszystkie chlebki piec. Te upieczone proponuję w ciepłym piekarniku potrzymać, by do czasu serwowania temperatury nie utraciły za bardzo. Ja na na kuchni trzymam, która mi się po gospodarzach ostała, a którą kocham okrutnie. Położyłam dodatkowo kamienie szamotowe, by ciepło trzymały , ale nie przypalały. Używam ich także do piekarnika gdy chlebki piekę.
  10. No i co teraz ? Ano teraz, pozostaje je porozrywać z jednej strony napełnić czym kto lubi, albo i nie napełniać, tylko przygotować oliwę z ulubionymi ziołami i posmarować z obu stron. No i szamando!

Moja ulubiona wersja zimowego nadzienia, to smażony na maśle boczniak, z sałatą lodową i mozzarellą . Idzie zatem cienka warstwa „najsamwprzódy” 🙂 sera, a na to boczniak smażony, potem sałata i znowu mozzarella. Całość na chwilę znowu z obu strona na patelnię kładę, by ser rozpuścić, a potem już na talerzu polewam i rozsmarowuję po całości oliwą rydzową zmieszaną z siekaną trybułą, czosnkiem solą i pieprzem. Na bogato znaczyt.